Polub mnie

Uwaga! Niniejsza strona ma charakter wyłącznie informacyjny, nie promuje żadnego stylu jazdy i nie ma charakteru szkoleniowego. Wszystkie samochody, których dotyczą opisy i zdjęcia zamieszczone na tej stronie są użytkowane zgodnie z przepisami ruchu drogowego i z zachowaniem najwyższych środków bezpieczeństwa tak aby nie wyrządzić nikomu żadnej szkody na drodze. Autor bloga nie ponosi odpowiedzialności za innych użytkowników dróg, którzy w sposób niezgodny z przepisami ruchu drogowego lub z narażeniem zdrowia i życia innych będą użytkować pojazdy na drogach publicznych i poza nimi.

Nie wyrażam zgody na kopiowanie zdjęć samochodów, treści wpisów zamieszczonych na ich temat, a także ich dalszą publikację. Wszystkie zdjęcia i artykuły zostały stworzone przeze mnie i stanowią moją własność. Dziękuję za zrozumienie :)

  1. pl
  2. en

„Kajmak"

Z perspektywy czasu doszedłem do wniosku, że motoryzacyjny świat przypomina trochę półświatek, który cechuje się pewną brutalnością i nie znosi próżni. Miejsce nowego zastępuje nowsze, miejsce dobrego zastępuje bardzo dobre, a miejsce lepszego jeszcze lepsze. No właśnie, a więc w takim razie czy stosownym jest używanie pojęcia „doskonały” skoro zawsze może być doskonalszy? Uważam, że granica, po której poruszają się producenci samochodów jest bardzo cienka i nie trudno o błąd, będący swoistym początkiem spadku akcji i notowań marki, która przez lata uchodziła za synonim i wyznacznik pewnego trendu w świecie samochodów sportowych, luksusowych, użytkowych, dostawczych, ciężarowych czy jakichkolwiek innych. Nie ukrywam, że już będąc nastolatkiem zastanawiałem się dlaczego Porsche Carrera niezależnie od rocznika produkcji jest mówiąc krótko „taka sama, lub prawie taka sama”. Wariantów odpowiedzi nasuwało mi się kilka; może „Ferdek” zbudował coś co jest tak dobre, że strach to „spierdzielić”?, a może szkoda mu było marek zachodnioniemieckich na to, aby zaprojektować coś innego? No chyba, że po prostu dzwonili do niego na domowy telefon klienci z prośbą, żeby następny model był taki sam, ale miał mniejsze reflektory... Nie wiem i pewnie nigdy się nie dowiem, ale prawda jest taka, że od dawien dawna Porsche wiedzie prym na rynku luksusowych samochodów sportowych. Pewien jesienny poranek 2008 roku nie zapowiadał się jakoś szczególnie do chwili, w której znajomy mojego ojca nie poprosił mnie abym odebrał od niego samochód, który miałem zawieźć do wypożyczalni, znajdującej się kilka kilometrów poza moim rodzinnym miastem. Chwilę się zastanawiałem czy nie czeka mnie rozczarowanie przejażdżką przez miasto jakimś zdezelowanym Fordem Escortem, pamiętającym pierwsze uruchomienie linii produkcyjnej fabryki samochodów w Płońsku.., ale jak człowiek w potrzebie to trzeba pomóc więc pojechałem. Ku mojemu zdziwieniu pod wskazanym adresem żadnego Forda nie zastałem, a za to stało całkiem ładne jak na tamte czasy Porsche Boxster. Auto prezentowało się świetnie, nadwozie pomalowane było w krwisto-czerwonym kolorze, a pikanterii w tym całym szpanerstwie dodawał czarny otwierany dach, który pomimo chłodnego, jesiennego przedpołudnia i tak miałem zamiar otworzyć. Zataczając kilka kręgów wokół tej niemieckiej zabawki przypomniała mi się krążąca w „motoryzacyjnym półświatku” anegdotka, jakoby Boxster był tylko namiastką prawdziwego Porsche, przyrównywaną do lalki Barbie lub „Porsche-amatorów”, których zwyczajnie nie stać na 911-nastkę. W tamtym czasie miałem dostęp do Porsche niczym stangret do komnaty królewskiej więc nie kręciłem zbytnio nosem tylko czym prędzej wsiadłem za stery póki „darczyńca” się nie rozmyślił. Gdy już lekko ochłonąłem zdałem sobie sprawę, że delikatnie mówiąc „trąca mychą”, a „lekki smrodek” ciągnący się po motoryzacyjnym rynku za tym modelem faktycznie ma uzasadnienie i nie wynika z niczego. Coś gdzieś skrzypiało, przy zmianie biegów szarpnęło, a na dodatek co jakiś czas puszczała do mnie oczko kontrolka „check engine” dając znać, że za chwilę coś ma zamiar się popsuć. Pamiętam, że w międzyczasie zaliczyłem jeszcze mały wyścig z Alfa Romeo Brerą. Wstyd się przyznać, ale naprawdę z najwyższym trudem dotrzymywałem tempa za tym dosyć szybkim Fiatem. Na szczęście dojechałem cały do wypożyczalni, zdałem to cudo, przesiadłem się do autobusu i w drodze powrotnej długo walczyłem z myślami nie rozumiejąc fenomenu, blichtru oraz legendy marki Porsche. Z całą pewnością w Stuttgarcie wiedzieli, że Boxsterem świata nie zawojują, dlatego w 2012 roku pokazali szerokiej publiczności drugą generację Porsche Caymana, która zmieniła mój światopogląd na temat sportowych samochodów tej legendarnej marki, ale o tym za chwilę.

 

Porsche Cayman GT4
25 października 2022

W tamtym czasie królowa była tylko jedna; 911 Carrera. To na niej skupiona była uwaga miłośników marki Porsche, a cała reszta w gamie stanowiła jedynie dodatek, swoiste fanaberie konstruktorów ze Stuttgartu. Pierwsze podszepty, że królowa spadła z tronu dotarły do mnie krótko po wprowadzeniu II generacji modelu 718 do sprzedaży. Mój znajomy, który na praktykach obsługiwał ksero w jednym z niemieckich salonów Porsche „sprzedawał newsy” jakoby w kręgach sprzedawców mówiło się o tym, że Cayman wykręca na torze lepsze czasy niż 911 i Niemcy nie za bardzo wiedzą co z tym zrobić. Rzekomo ze względów finansowych producent ostatecznie zdecydował się zredukować osiągi modelu 718, żeby nie zachwiać Carrerą kosztującą prawie dwa razy tyle co „Krokodyl”. Często zadawałem sobie pytanie dotyczące prawdziwości tej teorii i do dzisiaj żadnego jej potwierdzenia nie znalazłem. Pewna logika w tej historii jest zachowana, ale przecież nie wszystko co jest logiczne musi być prawdziwe... Przełom nastąpił latem 2022 roku, kiedy wreszcie po raz pierwszy usiadłem za kierownicą najnowszego modelu Porsche 718 Cayman w wersji GT4. Z zewnątrz auto jest muskularne, a kształt jego nadwozia przywodzi na myśl mały, masywny bolid, który wyposażony w ogromną tylną lotkę oznajmia wszystkim wszem i wobec, że jego domem rodzinnym jest tor wyścigowy, a nie parking pod supermarketem. Potwierdzeniem tej tezy są wielkie dwudziesto-calowe koła, sześciotłoczkowe przednie zaciski hamulcowe, potężny dyfuzor i ogromne wloty powietrza wkomponowane z gracją pomiędzy tylne błotniki, a drzwi samochodu. Wnętrze GT4 to już idealnie skrojony na miarę i przemyślany „niemiecki garnitur”, który może nie błyszczy, ale jest do przesady praktyczny i ergonomiczny. Porsche zadbało o sportowy sznyt i wpakowało do środka wszystko, czego potrzebuje kierowca mający sportowe aspiracje wykraczające poza ulicę. Śmiało i bez wstydu można tym wozem przekraczać progi torów wyścigowych. We wnętrzu próżno szukać drewnianych listewek, przypominających boazerię w przedpokoju dwupokojowego mieszkania w wieżowcu na 10 piętrze. W zamian znajdziemy klatkę bezpieczeństwa, czteropunktowe pasy z torową homologacją, manualną sześciobiegową skrzynię biegów, cyfrowe zegary z tradycyjnym wielkim obrotomierzem i kubełkowe karbonowe fotele wykończone alkantarą, pozbawione możliwości regulacji oparcia. Całość jest świetnie spasowana i do przesady funkcjonalna. Na konsoli środkowej zamontowano kolorowy, dotykowy wyświetlacz, dzięki któremu możemy sterować radiem, telefonem, nawigacją etc. Panel sterowania klimatyzacją został umieszczony w przedniej części tunelu środkowego, na którym znajdują się dodatkowe przyciski, za pomocą których możemy ustawić twardość zawieszenia, wyłączyć kontrolę trakcji, otworzyć bądź zamknąć klapy w wydechu, albo włączyć (auto blip) czyli funkcję międzygazu podczas zmiany biegów. Do dyspozycji mamy również przycisk Start/Stop, który moim zdaniem jest „unijnym nieporozumieniem” w tym samochodzie. Wyobraźcie sobie, że stajecie rozgrzani do czerwoności na linii startowej obok buzującego Golfa w turbodieslu, a tutaj nagle fura Wam gaśnie w przedbiegu, dlatego że przed włączeniem pierwszego biegu zapomnieliście wyłączyć funkcję Start/Stop... Trochę „skifa na parafii”, prawda? Fotele delikatnie mówiąc do miękkich nie należą, a w zasadzie odniosłem wrażenie jakbym siedział na trawniku oparty o murek przy szkole podstawowej, ale za to trzymają idealnie i opasają ciało jakby były odlane z doskonałej formy. No to start!

 

"Lepszy od najlepszego"

Pod tylną pokrywą Caymana zamontowano czterolitrowy, sześciocylindrowy silnik typu bokser, który generuje moc 420 koni, legitymując się przy tym momentem obrotowym na poziomie 420 Nm, dostępnym od 5000 do 6800 obrotów. Za komunikację pomiędzy tylną osią napędową, a silnikiem odpowiedzialna jest manualna sześciostopniowa skrzynia biegów, zintegrowana z blokadą mechanizmu różnicowego PTV (Porsche Torque Vectoring). Producent deklaruje, że „krokodyl” przyspiesza od zera do pierwszej setki w czasie 4.4 sekundy, a jego prędkość maksymalna przekracza 300 km/h. Przyznam, że wrażenie jest piorunujące. Już od pierwszego kilometra czułem, że wprawiłem w ruch maszynę wykraczającą swoimi możliwościami poza moje umiejętności. Przypomina to trochę siłowanie się na rękę z mistrzem świata w tej dyscyplinie; niby spokojnie, z wyczuciem i zrozumieniem dla amatora takiego jak ja, ale gdy będzie taka potrzeba to on jednym ruchem jest w stanie złamać mi rękę... tak jest w przypadku GT4. Gdy już odrobinę zaprzyjaźniłem się z maszyną zacząłem coraz śmielej dodawać gazu, co sprawiło, że uśmiech na mojej twarzy stawał się coraz szerszy. Auto jest niesamowicie stabilne i przewidywalne, skrzynia biegów o krótkim skoku lewarka przywodzi na myśl Hondę Civic Type R, ale uważam, że jest jeszcze lepsza i bardziej precyzyjna. Intuicyjność całego mechanizmu sprawia, że zwyczajnie trudno „przestrzelić bieg” nawet podczas bardzo szybkiej zmiany przełożeń. W dolnym zakresie obrotów czułem, że auto zwyczajnie się męczy, Cayman lubi jak się go dokręca do granic możliwości, a te możliwości są spore, ponieważ potocznie zwana „odcinka” przesunięta została aż do 8000 tysięcy obrotów. Pomimo niedogrzanych opon nie wyczułem żadnych tendencji do podsterowności, a za to nadsterowność pojawiała się za każdym razem kiedy tylko mniej rozważnie przycisnąłem pedał gazu. Zawieszenie tej niemieckiej zabawki zostało zaprojektowane i zestrojone z myślą o sporcie w profesjonalnym wydaniu. Tutaj nie ma żadnych kompromisów; jest sztywno, twardo, na dziurach trzęsie, a na niewielkich uskokach poprzecznych niczym nadzwyczajnym jest chwilowa utrata przyczepności przy prędkości dochodzącej nawet do 190 kilometrów na godzinę. Jeżdżąc tym samochodem trzeba mieć sporo ogłady i zarazem odwagi. Trzeba zmienić całkowicie sposób myślenia i reagowania w sytuacji kiedy tył zaczyna nam niebezpiecznie uciekać. Naturalną reakcją każdego normalnego kierowcy jest odjęcie gazu i założenie kontry, ale nie tutaj. W tym samochodzie nie ma miejsca na takie błędy. Tutaj jeśli ucieka nam fura to trzeba trzymać gaz, a często nawet dołożyć zakładając kontrę bo w przeciwnym wypadku pojedziemy prosto.., ale „w maliny”. Znając i stosując tych kilka podstawowych zasad możemy cieszyć się frajdą z jazdy, której próżno szukać w innych samochodach mających sportowe aspiracje i nierzadko torowe rodowody. Zatem pojawia się pytanie czy tym samochodem możemy po prostu spokojnie i komfortowo przemierzać miejskie bulwary ciesząc się słonecznym, niedzielnym popołudniem? W ramach odpowiedzi przytoczę ponownie historię z siłaczem, którego w owe niedzielne popołudnie, ubranego w krótką koszulkę z nadrukowanym logiem siłowni zabierzemy do teatru na spektakl opowiadający o miłości. Widownia będzie go obserwowała, komentowała, a on będzie kręcił się nieswojo na krzesełku czekając, aż ten koszmar wreszcie się skończy. Tak jak odpowiednim miejscem dla siłacza jest siłownia, tak dla GT4 tor wyścigowy...

Szanowni Państwo :) Z całą pewnością moje serce bije w kierunku tego samochodu. Pomimo tego, że Cayman jest drogi, jego serwisowanie jest skomplikowane, a koszty eksploatacji dość wysokie to i tak uważam go za jeden z najlepszych samochodów sportowych, którymi udało mi się pojeździć. Takie auta też odchodzą do przeszłości i będzie ich coraz mniej na naszych drogach. Ten wóz to wojownik, takie nawiązanie do najlepszych, złotych lat motoryzacji. Z jednej strony prostota, a z drugiej zaawansowana technologia, dzięki której za kierownicą tego Porsche mogłem chociaż przez chwilę poczuć się jak pretendent do wyścigowego mistrzostwa świata pomimo tego, że jestem tylko zwyczajnym, niczym nie wyróżniającym się kierowcą jakich wielu, których codziennie spotykam na swojej drodze :)

 

Artur Rojewski

"Męska ręka"

Następny