Polub mnie

Uwaga! Niniejsza strona ma charakter wyłącznie informacyjny, nie promuje żadnego stylu jazdy i nie ma charakteru szkoleniowego. Wszystkie samochody, których dotyczą opisy i zdjęcia zamieszczone na tej stronie są użytkowane zgodnie z przepisami ruchu drogowego i z zachowaniem najwyższych środków bezpieczeństwa tak aby nie wyrządzić nikomu żadnej szkody na drodze. Autor bloga nie ponosi odpowiedzialności za innych użytkowników dróg, którzy w sposób niezgodny z przepisami ruchu drogowego lub z narażeniem zdrowia i życia innych będą użytkować pojazdy na drogach publicznych i poza nimi.

Nie wyrażam zgody na kopiowanie zdjęć samochodów, treści wpisów zamieszczonych na ich temat, a także ich dalszą publikację. Wszystkie zdjęcia i artykuły zostały stworzone przeze mnie i stanowią moją własność. Dziękuję za zrozumienie :)

  1. pl
  2. en

„Bad Boy"

Wiele razy słyszałem w swoim życiu rozmowy, które mniej więcej brzmiały w ten sposób „Słuchaj, mam trochę gotówki i chyba kupię sobie Jeepa do zabawy.., Ooo, super, a co byś chciał kupić?, a wiesz, zastanawiałem się nad Nissanem Terrano”. Scenka druga: „Kochanie, muszę pojechać do miasta na chwilę, które auto mogę zabrać?, ja się nigdzie nie wybieram więc zabierz Jeepa”. Po czym z garażu wyjeżdża Toyota Rav 4. Prawda jednak jest taka, że Jeep to Jeep, jeden, jedyny, amerykański i niepowtarzalny. Jeep nie ma za dużo wspólnego ani z Nissanem, ani z Toyotą.., ale z Wranglerem już tak. Powiadają, że potrzeba jest matką wynalazków i coś w tym musi być skoro druga wojna światowa przyniosła tak ogromny postęp motoryzacyjny. W latach 40 XX wieku amerykański rząd ogłosił przetarg na lekki samochód rozpoznawczy z napędem na cztery koła, który miał być zwinny, prosty i wytrzymały. Tak właśnie narodziła się legenda i ikona terenowej motoryzacji. Pewnego dnia postęp cywilizacyjny dotarł wreszcie na szczecińskie Pomorzany, a wraz z nim internet, którego stałem się szczęśliwym odbiorcą (jakieś 10 lat później niż moi amerykańscy przyjaciele, ale lepiej późno niż wcale). Spędzałem całe godziny na wynajdywaniu motoryzacyjnych neewsów, zdjęć i filmów o samochodach, które do niedawna oglądałem wyłącznie na ekranie telewizora. Pewnego dnia dogrzebałem się do reklamy z lat 40- 50, która przedstawiała terenowego Jeepa z grupą żołnierzy na pokładzie podróżujących po specjalnie przygotowanym torze przeszkód. Hardcore był tak ogromny, że najpierw przecierałem oczy ze zdumienia, a później długo jeszcze huczałem ze śmiechu wracając niejednokrotnie do tego spotu. Na filmie było widać prawdopodobnie Willysa MB przejeżdżającego z przyczepką przez wodę, ogrodzenia, żywopłoty oraz uskoki poprzeczne z duża prędkością i kilkoma osobami wewnątrz.., przy czym słowo „wewnątrz” nie ma charakteru dosłownego ponieważ w tym samochodzie siedziało się na ławce nie mając ochrony w postaci drzwi ani szyby. Wątpię aby ktokolwiek znał znaczenie słów „Safety First” w tamtych czasach, a na pewno nie znał go ani pułkownik ani grupa skazańców, która brała udział w tym teście. Moim zdaniem rząd USA wypłacał im do późnych lat 90 szkodliwe z tytułu uszczerbku na czterech literach. Wyobraźcie sobie samochód bez pasów, drzwi, przedniej szyby i z resorami piórowymi, który rozpędzony na maxa z czterema osobami i przyczepką skacze motocrossową przeszkodę zwaną „trumną” po czym wpada na teren usłany kilkunastoma uskokami poprzecznymi... Po prostu pisząc ten artykuł czuję jak boli mnie kręgosłup i część ciała na której siedzę, ale czego się nie robi dla dobra własnej ojczyzny :)

 

Jeep Wrangler
08 marca 2019

W latach 80 XX wieku Jeep postanowił odrobinę ucywilizować swoje terenowe „maleństwo” i w 1986 stworzył model, który po dzień dzisiejszy nosi nazwę Jeep Wrangler. Pierwszy raz z tym wozem zetknąłem się w 2007 roku i pamiętam, że był to model TJ z czterolitrowym silnikiem benzynowym oznaczonym kodem fabrycznym AMC 242. „Szajba z paletką” to były pierwsze słowa, które wypowiedziałem po przejechaniu pierwszych stu metrów tym autem. Wrangler dla mnie nie mieścił się w żadnej skali wedle której mógłbym spróbować ocenić wrażenia z jazdy nim. Podjąłem jednak taką próbę, a jej wyniki wyglądają mniej więcej tak:

  • Trakcja = zero

  • Hamulce = zero

  • Ekonomia = zero

  • Wyposażenie i udogodnienia = 0.5

  • Fun z jazdy = 10

  • Jazda w terenie = 10

  • Szpan i lans = 10

Nie wiedziałem wtedy za dużo na temat Wranglera więc postanowiłem sam sobie dorobić ideologię twierdząc na przykład, że skoro jest to samochód terenowy to z pewnością ma napęd na wszystkie cztery koła co przekłada się na bezpieczeństwo jazdy... No nie przełożyło się niestety. Pierwszy wjazd na rondo skończył się obrotem wokół własnej osi. Okazało się bowiem, że ten model Wranga owszem dysponuje napędem na wszystkie koła, ale jest on zarezerwowany wyłącznie do poruszania się po bezdrożach. Domyślnie więc ten samochód miał napęd na oś tylną co w połączeniu z mokrą nawierzchnią, dużym silnikiem, zawieszeniem opartym na resorach piórowych i kierowcą nie mającym bladego pojęcia o prowadzeniu takiego wozu nie mogło skończyć się dobrze. To auto budziło wokół siebie tyle zamieszania wszędzie gdzie się tylko pojawiało, że zaczęło mi przypominać wielkiego pijanego Trolla Górskiego, który naprany biega po mieście i szuka zaczepki. Tylko wiecie co? W tym wszystkim było coś naprawdę fajnego, był klimat, dusza i niepowtarzalny charakter jedynego w swoim rodzaju pojazdu, który mogliśmy utopić w błocie po drzwi, a on i tak z uśmiechem na masce pędził przed siebie. Od tamtego momentu upłynęło już sporo czasu, postęp motoryzacyjny idzie na przód, inne są wymagania klientów, a co za tym idzie zmieniają się samochody.., no właśnie, a czy Jeepa Wranglera w ogóle to dotyczy? Czy on też musiał się zmienić żeby przetrwać na wymagającym rynku? Tego dowiecie się już za chwilę ponieważ przygotowałem dla Was najnowszy model tego samochodu.

 

"Czyste szaleństwo"

W sobotnie zimowe przedpołudnie otrzymałem informację, że czeka na mnie najnowszy Jeep Wrangler Sahara. Długo się nie zastanawiając ubrałem pierwsze z brzegu spodnie i kurtkę, na głowę zarzuciłem czapkę, wsiadłem do mojej Hondziny i ruszyłem na spotkanie z samochodem, który zapamiętałem jako jeden z najbardziej szalonych, zwariowanych i dziwnych motoryzacyjnych tworów na ziemi. Oto jest, stoi przede mną i wygląda tak jak zawsze czyli jak Jeep Wrangler. Wizualnie ten samochód dużo się nie zmieniał kiedyś, teraz i prawdopodobnie w przyszłości też się nie zmieni. Jeśli natomiast się zmieni to już nie będzie to Wrangler i koniec kropka. Kształt nadwozia tego samochodu przypomina mi dwa połączone ze sobą kartony. Jeden kwadratowy od telewizora z kineskopem, a drugi prostokątny od lodówki, w którym wycięto dwa okrągłe otwory na lampy. Do tego zamontowano ogromne koła, szerokie błotniki i przekazano jako gotowy produkt do użytku. Otwieram małe drzwiczki od strony kierowcy, wsiadam do środka i... Wow, Europa. Mało tego, że materiały użyte do wykończenia wnętrza wyglądają na porządne to jeszcze wszystko fajnie rozplanowane i wydaję się, że nieźle ze sobą spasowane. Pozycja za kierownicą tego samochodu jest wygodna, fotele zdają się być nieźle wyprofilowane do mojej sylwetki, a sama kierownica obszyta skórą bardziej przypomina luksusowego SUV-a niż topornego Jeepa. Fajnie, mi się podoba. Zastanawiałem się dlaczego niektóre elementy (szczególnie te powiązane z elektroniką jak stacyjka czy monitory) są opasane dużą gumową uszczelką. Odpowiedź jest prosta, Wranglera łatwo ubrudzić, ale i łatwo wyczyścić. Wnętrze nie boi się wody. Oczywiście nie zaryzykowałbym mycia myjką wysokociśnieniową, ale mokrą, ociekającą szmatą a i owszem. Kolejną miłą niespodzianką jest wygląd, podświetlenie i funkcje, którymi możemy się bawić przy użyciu monitora środkowego i drugiego mniejszego, który znajduje się pomiędzy analogowymi zegarami. Nie ma mowy o męczących zimno-niebieskich barwach, za to wszystko jest kolorowe, czytelne i miłe dla oka. Tylko czy to poważnie są Stany Zjednoczone? Na szybko pogrzebałem w telefonie i znalazłem informację, że od 2014 roku po fuzji amerykańskiego Chryslera z Fiatem marka Jeep została włączona w struktury włoskiego koncernu. W pierwszej chwili trochę się wystraszyłem, ale za moment zdałem sobie sprawę, że może to dobrze, że tak się stało? Przecież Wrangler nadal produkowany jest w USA, a z kolei włosi słyną z fantazji, którą wykazują się podczas projektowania wnętrz swoich pojazdów. Uważam, że nie ma sensu rozmieniać na drobne zagadnienia kto z kim i po co, ważne, żeby to fajnie jeździło i nie męczyło podczas obsługi. I nie męczy. Poza standardowymi ustawieniami radia, klimy, telefonu i nawigacji mamy dodatkowo możliwość sterowania głosowego, kamerę cofania, tempomat, asystenta martwego pola i aplikację Off- Road Pages, za pomocą której możemy podglądać takie parametry samochodu podczas jazdy w terenie jak temperatura płynów; chłodzącego i oleju, ładowanie, ciśnienie oleju, temperaturę skrzyni biegów. Ponadto na pokładzie dysponujemy wskaźnikiem przechyłów (przód, tył, lewo, prawo) oraz rozdziału napędu na poszczególne koła podczas jazdy terenowej. Cały interfejs jest naprawdę prosty w obsłudze i przyjazny użytkownikowi. Sterowanie głosowe działa na pewno w zakresie ustawienia żądanej temperatury. Co do reszty to nie wiem bo nie sprawdzałem. Zwyczajnie nie lubię gadać do samochodu bo ilekroć chciałem zaszpanować tymi funkcjami przed znajomymi to zawsze coś nie działało. Zanim wyruszymy w drogę opowiem Wam ciekawostkę. Czy wiedzieliście, że w tym samochodzie możecie samodzielnie zdemontować przednią szybę opierając ją o gumowe odbojnice na masce, a także drzwi, które posiadają zewnętrzne zawiasy i panele dachu, żeby cieszyć się kabrioletem? A to wszystko w mniej niż 20 minut :) Mój egzemplarz został wyposażony w dwulitrowy „turbo benzynowy” silnik o mocy 270 koni, momencie obrotowym wynoszącym 400 Nm i ośmiobiegową przekładnię. Pierwsza moja myśl? Mało, ale dajmy mu szansę. Po uruchomieniu silnika słychać jedynie delikatny terkot tej rzędowej jednostki. Kultura pracy jest bardzo wysoka, aż mój fotograf zapytał się w pewnym momencie czy mamy uruchomiony silnik. Samochodem nie trzęsie, nie buja.., naprawdę Wrangler spokorniał, jakby ktoś dał mu tabletkę na uspokojenie. No dobra, czas ruszać. Domyślnie miałem załączony napęd na tylną oś i wyruszyłem w przeświadczeniu, że czasy się zmieniły, a wraz z nimi Wrangler, który naszpikowany elektroniką będzie czuwał niczym Anioł Stróż nad moją głową. Dojechałem do ronda, skręciłem kierownicę i dodałem więcej gazu żeby zwyczajnie płynnie włączyć się do ruchu. To co wydarzyło się później spowodowało, że mój śmiech słyszalny był na pobliskiej stacji benzynowej. Momentalnie jechałem bokiem jak za starych dobrych czasów. Owszem kontrola trakcji zadziałała, ale z wyraźnym opóźnieniem jakby chciała dać mi się trochę pobawić na tym dobrze już znanym placu zabaw. Zjechałem na bok i zacząłem studiować opcje dotyczące możliwości poruszania się z napędem na wszystkie osie. Okazuje się, że nowy Wrangler posiada inteligenty mechanizm sterujący napędem na cztery koła. Wystarczy jedynie włączyć N (neutral), przytrzymać pedał hamulca i drążek znajdujący się obok lewarka zmiany biegów przesunąć w dół uruchamiając 4H Auto. Po tym zabiegu możemy cieszyć się jazdą po każdej nawierzchni i z każdą prędkością. Z załączonym trybem 4H Auto, samochód zmienia się nie do poznania. Jeep prowadzi się pewnie i przewidywalnie. Jadąc po mieście czułem się jakbym prowadził większego SUV-a, a przez chwilę nawet wrażenia były podobne do jazdy Land Cruiserem. Jednym słowem przyjemnie, bezpiecznie i komfortowo. Poza miastem postanowiłem sprawdzić właściwości jezdne tego auta i wygląda to tak; do pierwszej setki jest normalnie, od 120 zaczynamy słyszeć, że jedziemy samochodem terenowym, od 140 co prawda porozmawiamy z pasażerami, ale długo tak jechać nie miałem ochoty. Słychać szum wiatru, opon i czuć opory powietrza, tylko czy decydując się na zakup Wranglera możemy oczekiwać od niego właściwości jezdnych rodem ze sportowej limuzyny? Odpowiedzcie sobie sami na to pytanie... Bardzo mile zaskoczył mnie silnik, którego tak się obawiałem. Samochód ma „kopyto” i to czuć, a do tego dogaduje się z ośmiostopniowym automatem. Byłem zdziwiony, ale Wranglerem naprawdę da się wyprzedzić i nie trwa to godzinę. Jedna rzecz, która mnie irytuje to dźwięk tej jednostki. Chwała producentowi za to, że nie wcisnął tutaj na siłę żadnych głośniczków i generatorów dźwięku, ale duży wóz = duży przynajmniej sześciocylindrowy silnik, takie jest moje zdanie. Ten motor brzmi jak mała wiertarka i odrobinę zabiera fajnego klimatu, który czuć w tym wozie. Jako, że Jeep Wrangler to prawdziwa legenda Off- Roadu zdecydowałem się to sprawdzić. Wjechałem na opuszczony poligon czołgowy i postanowiłem poczuć jak to jest być kierowcą prawdziwego „dirty cara”.., zapomniałem tylko, że miałem założone opony All- Season a nie AT (All Terrain). W połowie drogi zacząłem wątpić i trochę trząść portkami, ale zawrócić nie mogłem bo droga wiodła pomiędzy krzakami, drzewami i w jednej wielkiej koleinie. Postanowiłem odrobić kolejną lekcję z napędów. Oprócz 4H Auto mój Jeep ma opcję załączenia 4H Part Time, a polega to na tym, że moc i moment obrotowy przenoszony jest z silnika na skrzynię biegów i oś przednią oraz tylną równomiernie. Oznacza to, że oba koła na przedniej osi kręcą się z taką samą siłą (analogicznie wygląda o na osi tylnej). Jeżeli i to nie pomoże wtedy możemy załączyć 4L, czyli spiąć i zablokować mosty co w praktyce przekłada się na to, że wszystkie cztery koła będą obracały się z jednakową siłą. Należy pamiętać, że w tym trybie możemy dosłownie się toczyć i nic więcej. Jeśli nabierzemy prędkości wtedy komputer rozłączy napęd. Jako, że specjalista od Off- Roadu ze mnie żaden postanowiłem pomodlić się do Jeepa, zaufać elektronice, kolorowemu katalogowi, w którym było napisane, że pokonam każdy teren i ruszyć przed siebie broń Boże nie zatrzymując się. Wiecie jak to się skończyło? Samochód nawet na chwilę nie dał do zrozumienia, że może nie dać rady. Po prostu gnał przed siebie i pożerał kolejne ponad półmetrowe kałuże i błoto, a ja miałem tyle radości ile dziecko w piaskownicy nad morzem. Na końcu musiałem wyjechać z koleiny na szutrową drogę, znowu poczułem strach i znowu niepotrzebnie. Wrangler wygramolił się jak gdyby nigdy nic i pojechał dalej... Ahh, żeby każda sobota tak wyglądała :)...

Moi drodzy, czy kupiłbym Jeep Wranglera? Tak, chciałbym mieć takie auto, żeby stało i czekało na mnie w garażu, aż do weekendu podczas którego najdzie mnie ochota na odrobinę szaleństwa. Z jednej strony ten samochód spokorniał stając się dostępnym dla szerszego grona użytkowników chociażby dlatego, że producent zrozumiał jak ogromne jest znaczenie stałego napędu na cztery koła w tym wozie aby zapewnić bezpieczeństwo i frajdę z jazdy, a z drugiej strony ten wóz nadal przypomina mi ogra, który co prawda poszedł do fryzjera, wypachnił się i założył ładniejszą koszulę, ale nadal to stary, dobry i nieokrzesany Troll, którego tylko jednym przyciskiem wystarczy obudzić z głębokiego snu... :) Spalanie Wranga w moim teście oscylowało w zależności od stylu jazdy pomiędzy 10.6, a 13.5 litra benzyny PB na 100 kilometrów. Cena Sahary zaczyna się od 230 tysięcy złotych.

Na zakończenie jak zwykle koncert życzeń, kwiaty, fanfary, nagrody i talony tak więc chciałem bardzo serdecznie podziękować firmie Jeep Szczecin Grupa GEZET i chłopakom z działu sprzedaży za pomoc i udostępnienie tej wspaniałej zabawki. Dziękuję Paweł, dziękuję Piotrek.

Artur Rojewski

"Pełna kultura"

Następny