Polub mnie

Uwaga! Niniejsza strona ma charakter wyłącznie informacyjny, nie promuje żadnego stylu jazdy i nie ma charakteru szkoleniowego. Wszystkie samochody, których dotyczą opisy i zdjęcia zamieszczone na tej stronie są użytkowane zgodnie z przepisami ruchu drogowego i z zachowaniem najwyższych środków bezpieczeństwa tak aby nie wyrządzić nikomu żadnej szkody na drodze. Autor bloga nie ponosi odpowiedzialności za innych użytkowników dróg, którzy w sposób niezgodny z przepisami ruchu drogowego lub z narażeniem zdrowia i życia innych będą użytkować pojazdy na drogach publicznych i poza nimi.

Nie wyrażam zgody na kopiowanie zdjęć samochodów, treści wpisów zamieszczonych na ich temat, a także ich dalszą publikację. Wszystkie zdjęcia i artykuły zostały stworzone przeze mnie i stanowią moją własność. Dziękuję za zrozumienie :)

  1. pl
  2. en

„Lodożerca"

Boże.., co ja robię? Zamiast siedzieć gdzieś na wygodnym krzesełku za biurkiem to szukam przygód w kompletnie obcej krainie, którą znam jedynie z opowieści o Świętym Mikołaju. To była moja pierwsza myśl po starcie samolotu z norweskiego Bergen w kierunku Rovaniemi znajdującego się na Kole Podbiegunowym w północnej Finlandii. Im bliżej Laponii tym krajobraz z góry wydawał się bardziej surowy, do złudzenia przypominający lodową pustynię, która ciągnęła się w nieskończoność. Tylko czy w takim miejscu da się pracować? Czy może być przyjemna podróż w temperaturze oscylującej w granicach -30 stopni Celsjusza pojazdem będącym hybrydą motocykla i Quada ze szczyptą skutera wodnego? Okazuję się, że tak. Nawet nie przypuszczałem, że właśnie zaczyna się jedna z największych przygód mojego życia. Po dotarciu do bazy znajdującej się w lesie nad zamarzniętym jeziorem Vikajarvi moim oczom ukazało się 19 skuterów śnieżnych, które w rzeczywistości wyglądały na dużo większe i masywniejsze niż te ze zdjęć przeglądanych przeze mnie jeszcze podczas pobytu w Polsce. Krajobraz dookoła przypominał bajkę o śnieżnej krainie otoczonej lasem usłanym milionami choinek uginających się pod ciężarem białego puchu. Problem w tym, że tam można stracić życie i to na wiele różnych sposobów. Leśne ścieżki przeznaczone do jazdy na skuterach ciągną się setkami kilometrów i wydają się nie mieć końca. Z powodzeniem możemy dojechać do Szwecji lub w najodleglejsze północne rejony Finlandii gdzie przez kilka dni nie spotkamy żywej duszy. Próżno szukać po drodze stacji benzynowych, barów czy tętniących życiem miasteczek. Jest za to pustkowie, spokój, natura, renifery, burze śnieżne, temperatura, która z powodzeniem wykończy baterie waszych telefonów w mniej niż 3 minuty i metrowe zaspy, w których lepiej nie ugrzęznąć bo samemu nie wyjmiecie z nich skutera śnieżnego za „chiny ludowe”. Zapuszczając się głęboko w las jesteśmy zdani tylko na siebie, swoje umiejętności i maszynę, która potrafi być kapryśna o czym później wam opowiem. Zanim jednak rozpocząłem moją przygodę na siodłach tych potężnych byków czekało mnie wiele „niespodzianek”, które skutecznie wpływały na podjęcie decyzji o wcześniejszym powrocie do Polski. Poza rolą przewodnika do moich obowiązków należało utrzymywanie maszyn w sprawności i codzienne przygotowywanie ich do podróży z turystami w nieznane. Właśnie wtedy przekonałem się co to jest noc polarna, leżenie na śniegu i skuwanie lodu z pasów napędowych, ręczne uruchamianie silników dwusuwowych w temperaturze -40 stopni, odklejanie płóz i elementów napędu przymarzniętych do podłoża , a także nauczyłem się jak chwytać, a w zasadzie nie chwytać metalowych narzędzi gołą ręką podczas tak silnych mrozów. Okazuje się, że po każdej przejażdżce skuterem w głębokim śniegu należy usunąć jego nadmiar, który zalega pomiędzy elementami ruchomymi wewnątrz pasa napędowego.., a uwierzcie, że to są setki kilogramów jeśli macie pod opieką kilkanaście maszyn.., a co jeśli tego nie zrobicie? Wtedy opcje są dwie; czekacie do maja aż mrozy ustąpią, albo skuwacie zamarznięty śnieg uformowany w lodowe bryły skutecznie blokujące napęd maszyny. Przeleżałem godziny na lodzie ze łzami w oczach (zresztą zamarzającymi), walczyłem z bólem, bezsilnością, mrozem, strachem o własne zdrowie, a do tego sam w nocy gdzieś na zamarzniętym jeziorze znajdującym się bliżej niż dalej Arktyki. Dzisiaj wiem, że zostałem na miejscu dzięki wsparciu, które otrzymałem od Maćka (podróżnika z Łomży) i wspaniałej ekipy z całego świata, która murem za mną stanęła pozwalając przetrwać tą arktyczną gehennę. Na całe szczęście jak się później okazało była to niewygórowana cena za bilet wstępu do szalonego skuterowego świata, w którym zostałem przez kilka miesięcy.

 

BRP Lynx Xtrim 600 ACE
22 lutego 2020

Kraina Świętego Mikołaja to jeden z najbardziej popularnych kierunków turystycznych dla mieszkańców azjatyckiej części naszej planety. W pierwszej chwili przeszły mnie dreszcze gdy zobaczyłem nadjeżdżające autobusy rządnych wrażeń ludzi, którzy nigdy na własne oczy nie widzieli skutera śnieżnego, a często nawet.., śniegu. Jako przewodnicy wszyscy się baliśmy i mieliśmy ku temu uzasadnione powody. Te wielkie pojazdy to nie zabawki chociażby dlatego, że są szybkie, zrywne, ciężkie, niestabilne i w rękach niedoświadczonego jeźdźca po prostu nieprzewidywalne.., tylko spróbujcie to wytłumaczyć 40 nieświadomym zagrożenia ludziom, którzy nie znają języka angielskiego podobnie jak my chińskiego. Pierwsze wspólne wycieczki przypominały kabaret z dużą dawką grozy i nieuchronnie nadciągającego nieszczęścia. Były samotne rajdy w kierunku rzeki, wywrotki, starty „na jednym kole” i sceny przypominające rodeo, w którym bez wątpienia to byk miał widoczną przewagę na torreadorem. Całe szczęście przez cały sezon zdarzyło się jedynie kilka spektakularnych lecz niegroźnych epizodów. Większość skuterów śnieżnych z jakimi miałem do czynienia została wyposażona w bezstopniową, automatyczną skrzynię biegów CVT. Cała obsługa polegała w zasadzie na umiejętnym posługiwaniu się gazem, który znajduje się po prawej stronie na kierownicy i do złudzenia przypomina ten montowany w Quadach. Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się dlaczego przepustnica nie jest otwierana tak jak w motocyklach czyli za pomocą tak zwanego „roll gazu”. Okazuje się, że przy tak niskich temperaturach „roll gaz” zwyczajnie by zamarzał co przekładało by się na bezpieczeństwo jazdy. Wyobraźcie sobie, że jedziecie ze stałą prędkością trzymając odkręconą manetkę gazu w tej samej pozycji przy temperaturze -30 stopni i nagle nie możecie jej zamknąć bo smar pomiędzy kierownicą, a manetką zamarzł. Oczywiście kierownice w skuterach są podgrzewane, a do tego wyposażone w czerwony guzik o wdzięcznej nazwie „Engine kill switch button” po wciśnięciu którego motor natychmiast gaśnie. Po dłuższym użytkowaniu skutera mam wrażenie, że rozwiązanie, na które zdecydowała się fabryka jest wygodne i pozwala lepiej kontrolować moc i moment obrotowy maszyny szczególnie gdy musimy ostro balansować ciałem na zakrętach. No właśnie.., a co jeśli nie będziemy przenosić środka ciężkości podczas ostrej szarży po łukach? Odpowiedź jest banalna; wyfruniemy z maszyny na wysokość przelotową podobną do tej jaką osiągają nasi skoczkowie narciarscy na skoczni mamuciej. Pamiętajcie o tym, że jeśli chcecie skręcić w lewo musicie wcześniej przenieść środek ciężkości wychylając się w lewą stronę ponieważ siła odśrodkowa będzie oddziaływała na maszynę przechylając ją w prawo. W tej całej zabawie bardzo ważne jest podłoże, po którym się poruszamy. Maszyna inaczej zachowuje się na śniegu świeżym, sypkim jak puder (tak najczęściej wygląda śnieg podczas silnych mrozów), inaczej na mocno ubitym lub ciężkim po roztopach, a inaczej na zamarzniętym jeziorze gdzie pod warstwą białego puchu jest lód. Najgorsze jest ubite i zmarznięte podłoże. Zauważyłem, że wtedy nawet postawienie obu nóg i kucnięcie na podnóżku po jednej stronie nie gwarantuje bezpieczeństwa. Dzieję się tak dlatego, że taka nawierzchnia jest bardzo przyczepna, podłoże nie amortyzuje, a płozy i gumowe wypusty na pasie napędowym dosłownie wgryzają się w śnieg. Przeciętny czterosuwowy skuter waży około 280 kilogramów co oznacza, że masa dorosłego mężczyzny wynosząca średnio 80/85 kilogramów jest niewystarczająca do zniwelowania siły odśrodkowej działającej na pojazd podczas pokonywania ciasnego zakrętu. Początkowo „walczyłem z żywiołem” i kilka razy o mało co nie zaliczyłem widowiskowej „gleby”. Po kilku nieudanych próbach pokonania zakrętu z pomocą przyszedł mój kolega Niko (doświadczony jeździec i zagorzały fan snowmobilingu), który pokazał mi, że skuterem da się jeździć bokiem na jednej płozie. Była to przełomowa chwila w moim skuterowym życiu bo właśnie wtedy zamiast walczyć z siłą odśrodkową zacząłem wykorzystywać ją do kontrolowanego przechyłu maszyny i utrzymywaniu toru jazdy z jedną płozą w górze. Jest tylko jeden minus tej zabawy, a mianowicie jeśli przegniecie albo coś pójdzie nie tak wtedy prawie 300 kilo spadnie wam na „klatę”. Zdarzyło mi się kilka takich sytuacji i nauczony doświadczeniem zdobytym podczas jazdy na motocyklach po prostu puszczałem kierownicę i „dawałem nura” w śnieg. Najczęściej maszyna nie wywracała się powracając do pionu. Przypięta do ubrania zrywka w chwili mojego „przyziemienia” odcinała zapłon przez co nie było ryzyka, że skuter odjedzie w siną dal bez kierownika. Podsumowując; wspaniała zabawa i wielka frajda kiedy kolanem dotyka się świeżego śniegu pędząc złożonym w zakręcie z poczuciem jakby siła grawitacji na nas nie działała.

 

"Chińska armia"

Prognoza pogody na dzień 27 stycznia 2020 roku nie pozostawiała złudzeń. Z północy „idzie potwór” pomyślałem i nie pomyliłem się. Przewidywana temperatura dla miejscowości Rovaniemi wynosiła -37 stopni celsjusza, ale dla Vikajarvi, w którym mieszkałem -42. Wszyscy z pewnym podekscytowaniem czekaliśmy na ten dzień, ale mi sen z powiek spędzało co innego, a mianowicie poranny rozruch silników, wewnątrz których olej przypominał bardziej klej do tapet niż środek smarny pełniący kluczową rolę w prawidłowym funkcjonowaniu każdego spalinowego motoru na ziemi. Na pierwszy ogień poszły dwusuwy o pojemności 550 i 600 cm3. Ręczny rozruch jednego silnika trwał około 15 minut, a ja już po jednej takiej sesji czułem się jak po całym dniu wytężonej pracy fizycznej na budowie. W ferworze walki nie zwróciłem uwagi, że mój nos wystaje poza kominiarkę, a to był wielki błąd. Ból i pieczenie, które promieniowały w okolice górnej szczęki były trudne do zniesienia i pozostały ze mną jeszcze przez kilka godzin. Rozruch czterosuwów to był dramat. Nie obyło się bez kabli i dużego akumulatora. Kiedy tylko wcisnąłem przycisk Start zapaliły się chyba wszystkie kontrolki w jakie skuter był wyposażony; „Check engine”, „Brak smarowania”, „Brak ładowania”, a do tego rozrusznik wydawał tak przeraźliwe dźwięki, że wolałem odsunąć się od maszyny bo nie byłem pewny czy za chwilę wał korbowy nie wyjdzie bokiem łamiąc mi nogi. Skutery śnieżne posiadają tylny hamulec podobny do tego, który znamy z motocykli. Różnica polega na tym, że po jego wciśnięciu blokowany jest pas napędowy, a nie koła przednie lub tylne (ponieważ ich po prostu tam nie ma). Niestety przy tak niskich temperaturach płyn traci swoje parametry i klamka staje się miękka przez co o hamulcu możemy zapomnieć. Gdy temperatura wzrosła do około -33 stopni i zrobiło się „cieplej” wyruszyliśmy z turystami w pierwszą tego dnia podróż. Na placu boju zostali najwytrwalsi, a cała reszta już po kilku minutach siedziała w ciepłym pomieszczeniu trzymając nogi w ognisku. Zamarza wszystko; czapki, rękawice, kominiarki, rzęsy, smarki, palce, stopy i w zasadzie każda żywa i nie żywa komórka organizmu. W następne dni przyszło wyraźne ocieplenie (wzrost temperatury do około -20 stopni C) dlatego zdarzało się, że prosto z sauny wychodziliśmy w ręcznikach na dwór po to aby podziwiać zorzę polarną. Mniej więcej w połowie stycznia zawirowania na świecie spowodowane coronavirusem zaczęły być odczuwalne i u nas. Wyraźnie spadła liczba turystów odwiedzających krainę Świętego Mikołaja, a my z wizją nieuchronnie zbliżającego się przedwczesnego końca sezonu postanowiliśmy zorganizować wycieczkę w nieznane. Kilka dni wcześniej dojechały do nas dwie nowe maszyny wyposażone w dwucylindrowy, czterosuwowy silnik Rotax ACE o pojemności 600 cm3 i mocy 62 koni mechanicznych; niby nie wiele, ale uwierzcie, że wystarczająco aby rozpędzić tego 279 kilogramowego byka do prędkości ponad 100 km/h. Przy założeniu, że pojemność zbiornika paliwa wynosi 37 litrów, a średnie spalanie waha się w granicach 10 ltr/100 km zdecydowaliśmy ze „Starym Człowiekiem” (pseudonim mojego kolegi Matteo z Włoch), że spróbujemy przejechać odcinek ponad 110 kilometrów leśnymi ścieżkami w ciągu jednego dnia. Technika jazdy po lesie zdecydowanie różni się od tej, którą wykorzystujemy chociażby na zamarzniętym jeziorze. Oczywiście musimy cały czas balansować ciałem, ale do tego dochodzi jeszcze umiejętność jazdy na stojąco i przypomina to bardziej jazdę motocyklem crossowym niż spokojną wycieczkę krajoznawczą. Prędkość około 70, 80 km/h na wąskiej leśnej ścieżce to czyste szaleństwo. Czułem się jakbym uczestniczył w rajdzie Finlandii, a moja uwaga była cały czas skupiona na krętej drodze usłanej licznymi hopkami. Te drogi są bardzo nieprzewidywalne i naprawdę jeden błąd wystarczy, żeby przywitać się ze stwórcą w najmniej oczekiwanym momencie. W końcu jedziemy przez las, a więc kto zabroni reniferowi odpoczywać gdzieś na środku ostrego zakrętu? Leśna ścieżka to w rozumieniu fińskiego prawa droga publiczna przeznaczona do użytku dla wszystkich fanów snowmobilingu więc nie trudno się domyśleć, że tak naprawdę nikt nie da wam gwarancji, że na zakręcie z naprzeciwka nie nadjedzie drugi Artur pędzący z tą samą prędkością. W takiej sytuacji siła wypadkowa to około 140/160 km/h. Czołówka przy tej prędkości zwiastuje pojawienie się napisów końcowych z wdzięcznym grawerunkiem gdzieś na drzewie „Udział Wzięli...” Widok wielkich polan zasypanych śniegiem gdzieś poza głównym szlakiem stanowi nieodpartą pokusę spróbowania czegoś nowego, ale i tutaj Arktyka ma dla Was kilka niespodzianek. Pędząc poza wyznaczoną drogą w głębokim śniegu można nadziać się na zręby (pozostałości po ściętym drzewie), wpaść do głębokiego rowu lub zwyczajnie zawisnąć na czubku choinki sprytnie ukrytej przez naturę pod śniegiem. A co oznacza przebita miska olejowa skutera gdzieś ponad 100 kilometrów w lesie na Kole Podbiegunowym? Jeśli jest Was dwóch to powrót na jednym skuterze i stratę około 11 tysięcy Euro, ale jeśli jesteś sam.., wtedy zginiesz, a przynajmniej masz na to dużą szansę.

Niniejszy artykuł dedykuję wszystkim, z którymi pracowałem, spędzałem wolny czas i przeżyłem jedną z najwspanialszych przygód mojego życia. Dziękuję Wam za to i obiecuję, że nigdy o Was nie zapomnę; Maciej, Matteo vel Old Man, Niko, Gabor vel Gabi, Josh, Guillermo vel Guillermo from Palermo, Miguel vel Senior Miguel, Guenda, Matias, Kilian, Saeko, Raymond, Andrea, Amora, Lei, Alice, Willy, Ekaterina, Liu.

Dziękuję Sun Wei, Susan oraz całemu Zarządowi firmy Sunny Safari z Rovaniemi za poświęcony czas i udostępnienie maszyn, bez których ten artykuł by nie powstał.

„Snowmobiles it's not a joke.., it's a madness!”

 

Artur Rojewski

"Prawdziwa Finlandia"

Następny